Coraz więcej w Polsce dużych miejskich festiwali, lecz cały czas brakuje festiwali lokalnych. Wydarzeń które nie tylko zapewniają rozrywkę, lub są jednodniowymi piknikami z handmadem (w miastach) albo kaszanką (na wsiach), a realnie integrują społeczność lokalną za pomocą kultury. Zresztą na Zachodzie festiwalomania wywodzi się właśnie z małych, środowiskowych wydarzeń, które rozrosły się często w potężne imprezy. Takie było na początku nawet samo słynne Glastonbury. W 1970 roku do biletu (za 1 funta) gratis dodawano szklankę mleka od wypasanych na miejscu krów.
Podobnie mała Festa do Bonfim stała się prekursorem dzisiejszego brazylijskiego karnawału. Festiwal był kulturalno-religijnym przeżyciem. Dziś jest przede wszystkim turystyczną atrakcją. Albo nowojorski Pulasky Day organizowany od 1936 roku przez Polonię. Dziś to już jednak raczej folklorystyczna impreza niż kulturalne przeżycie. Powrót do tradycji można jednak zauważyć. Jednym z najciekawszych z nowego nurtu lokalnych festiwali jest Bloomsbury Festival zorganizowany w Londynie po raz pierwszy w 2011 roku.
Mające się odbywać cyklicznie wydarzenie jest przedłużeniem projektu naukowego „Bloomsbury Project”, który miał zbadać niesamowitą drogę dzielnicy Bloomsbury w XIX wieku do stania się londyńskim centrum życia intelektualnego. „Festiwal jest świętem współczesnego Bloomsbury: kwitnącego miejsca pionierskich projektów, twórczych eksperymentów, międzynarodowej współpracy i pięknych przestrzeni publicznych. Jesteśmy dumni, że kontynuujemy tradycje społecznej integracji i poszukiwań twórczych, które kwitły tu od wieków” – ogłaszają nieco górnolotnie organizatorzy imprezy. W praktyce przekłada się to na niemal 60 wydarzeń, w których podczas pierwszej edycji wzięło udział przeszło 50 tys. osób.
Lecz idzie nie tyle o ilość, co podejście do społeczności lokalnej, przestrzeni publicznej i organizację. Przy tej ostatniej spotkało się przeszło stu partnerów: organizacji pozarządowych, komercyjnych firm, instytucji publicznych, a także osób prywatnych. Choć Bloomsbury Festival jest profesjonalnie przygotowanym wydarzeniem nie opiera się na jednym organizatorze a całej sieci powiązań między ludźmi. Jego pierwszym sukcesem było połączenie sił między bardzo różnymi podmiotami, m.in. mieszczącym się w dzielnicy British Museum a lokalną artystką Emily Tracy i pasażem handlowym – ulokowanym zresztą w niezwykłym budynku autorstwa Patricka Hodgkinsona – The Brunswick. W sumie w organizację zaangażowało się ponad 1000 osób. Wsparcie finansowe również zapewniły lokalne przedsiębiorstwa, np. zarządca centrum biurowego, firma pośrednicząca w obrocie nieruchomościami i sklep z elektroniką.
Już to wspólne zaangażowanie pomogło zbudować kulturową wspólnotę między wieloma mieszkańcami Bloomsbury. Jednym z wydarzeń festiwalu był The Ideas Market, cykl spotkań intelektualistów i twórców mieszkających w Bloomsbury. Cykl został pomyślany jako początek ścisłej współpracy między pisarzami, artystami, architektami, wydawcami i innymi ludźmi kultury.
Z drugiej strony przygotowano wydarzenia o skali międzynarodowej – m.in. wystawę Parviza Tanavoli, wybitnego irańskiego rzeźbiarza – których nie powstydziłyby się duże festiwale. Kolejna edycja rozpocznie się 20 października.