Tag Archives: Łódź

Od bawełny do kultury

Historia łódzkich inwestycji kulturalnych jest długa, bolesna, pełna efektownych planów i mało efektywnych działań. Głośno było o staraniach o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, ciszej mówiło się o spektakularnej porażce. Miało w Łodzi powstać centrum Davida Lyncha, a wyniku zawieruchy wokół niego wyniósł się z miasta festiwal Camerimage. Planowano budowę Specjalnej Strefy Sztuki, a trwa spór z autorami projektu architektonicznego. Miała być Łódź miastem festiwalowym, ale rok od powstania pomysłu zrezygnowano z niego tnąc listę festiwali, zostawiając zresztą wcale nie najciekawsze z nich. W końcu od lat mówi się o łódzkim Inkubatorze Kultury. Miał być pierwszym w kraju, wyprzedziło go jednak już kilka innych, m.in. w Szczecinie i Bielawie.

Wyprzedziła go także konkurencja wewnętrzna, łódzka. Do tego tworzona za pieniądze prywatne, a nie publiczne. I zapewne dużo mniejsze – powstanie Inkubatora Kultury ma kosztować 31 milionów złotych. Mowa o Widzewskiej Manufakturze, nie mającej zresztą nic wspólnego z centrum handlowym Manufaktura. Jej nowe życie opisał w dzisiejszym wydaniu łódzkiej „Gazety Wyborczej” Jędrzej Słodkowski. Fabryka Widzewskich Zakładów Bawełnianych „Wi-Ma” nie działa od trzech lat. Jej prezes, Stanisław Zaręba postanowił nie sprzedawać budynków, lecz tchnąć w nie nowe życie, przywracając zarazem przedwojenną nazwę. Chce stworzyć centrum społeczno-kulturalne, które stanie się miejscem rozwoju dla artystów, ale też będzie zarabiać dzięki przeznaczeniu części przestrzeni na działalność handlową. „Zwiastunem było otwarcie jesienią ubiegłego roku centrum muzycznego Bajkonur: sali koncertowej, kawiarni, prywatnej szkoły muzycznej, studia nagraniowego i sal prób, w których ćwiczy dziś ponad dwadzieścia łódzkich kapel” – pisze Jędrzej Słodkowski.

Trudno powiedzieć, czy Stanisław Zaręba przyjrzał się przykładowi warszawskiego Soho Factory i postanowił przenieść pomysł do Łodzi odrzucając z niego całą snobistyczną oprawę. Na pewno jest blisko udowodnienia, że na polski grunt da się przenieść kulturalno-biznesowe centra znane z Zachodu. Do dziś udało mu się sprowadzić do Widzewskiej Manufaktury kilka przedsięwzięć, które choć kulturalne nie znaczą wcale, że będą mało dochodowe. W dawnych zakładach bawełnianych jest już nie tylko klub, ale i udało się do nich sprowadzić grupę filmowców, pracownię konserwatorską, galerię. W przyszłości ma pojawić się wiele innych firm sektorów kreatywnych, ale i doraźnych działań artystycznych, m.in. koncerty muzyki poważnej. Wszystko to bez blasku fleszy, konferencji prasowych z udziałem włodarzy miasta. W końcu bez wielu milionów z publicznych pieniędzy. Wydaje się, że Łódź wreszcie, siłą jednego człowieka, pokazuje, że jednak potrafi przestawić się na przemysły kreatywne, a nie tylko o nich mówić.

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Wątpliwa łódzka kreatywność

Łódź od kilku lat próbuje przyjąć jakąś strategię promocyjną. A może słuszniej byłoby napisać, że jakąkolwiek. Łódzcy decydenci wiedzieli, że promować miasto trzeba, ale zamiast długotrwałej strategii wybierali zawsze doraźne, krótkotrwałe i w efekcie mało skuteczne działania. A to wykreowali Kapitana Kulturę, a to chcieli być Zieloną Stolicą Europy, jeszcze innym razem nadali sobie tytuł Miasta Festiwali. A wcześniej organizowała akcję „Łódź Festiwalowa”. Barwne etykiety, ale czy którakolwiek z nich została przez nas zapamiętana? Raczej nie. Po części dlatego, że większość z nich nijak miała się do rzeczywistości. Ze względu na brak ścieżek rowerowych i kompletne ignorowanie unikalnych gatunków zwierząt żyjących na terenie miasta z ekologią Łódź nigdy nie miała zbyt wiele wspólnego. Z tymi festiwalami też się do końca nie zgadzało.

O tytuł Europejskiej Stolicy Kultury Łódź walczyła w momencie kiedy z miasta wyniósł się bardzo znaczący festiwal Camerimage. Między organizatorami istniejących imprez toczy się walka o to, który festiwal jest ważniejszy, a który ma marginalne znaczenie dla miasta. Kilka dni temu do tego sporu przyłączyły się łódzkie władze, które także postanowiły dowiedzieć się jaką wartość promocyjną mają łódzkie festiwale. Kryterium mającym to zmierzyć byłaby m.in. ilość informacji jaka ukazała się w mediach przy konkretnym wydarzeniu. Wśród ekspertów mających oceniać wartość promocyjną festiwali mają się znaleźć przedstawiciele świata sztuki, animatorzy kultury, ale i marketingowcy. Od wyników będzie zależało, które inicjatywy mogą liczyć na dofinansowanie ze strony miasta. Należy spytać, czy festiwale mają służyć tylko „wartości promocyjnej miasta”, czy może jednak też jego mieszkańcom.

Ostatnio światło dzienne ujrzała też przygotowywana przez dziewięć miesięcy
(i za 600 tys. zł) przez firmę Demo Effective Launching „Strategia zarządzania marką Łódź”. Jej autorzy proponują by promować miasto hasłem „Centrum przemysłów kreatywnych”. Niestety, mimo że samo pojęcie przemysłów kreatywnych istnieje od lat 90., a ostatnio staje się coraz modniejsze, tego typu slogan z niczym się nie kojarzy, nie mówi nic o Łodzi. Co gorsza Jacek Sadowski, prezes Demo sam ma problemy z udzieleniem odpowiedzi na pytanie, co wynika z proponowanego przez jego firmę hasła.

„Cel jest następujący: żeby za pięć lat każdy, kto przyjedzie do Łodzi mógł zweryfikować, że miasto rzeczywiście jest centrum kreatywnych przemysłów. Odtąd większość działań miasta powinna być podporządkowana takiemu myśleniu. Nawet jeżeli nauczyciel będzie opracowywał program zajęć, powinny być tam elementy kreatywności” – mówił w rozmowie z „Dziennikiem Łódzkim”. I już wszystko jasne. Chodzi o zawartość elementów kreatywnych w kreatywności.

Koncepcja Demo została ostro skrytykowana. Zarzuca się jej, że nie wykorzystuje specyfiki Łodzi, że mogłaby dotyczyć w zasadzie każdego innego polskiego miasta. A to początek naprawdę długiej listy, na której pojawia się też przekręcanie nazw łódzkich ulic czy nieznajomość faktów dotyczących miasta i imprez się w nim odbywających. Najgorsze jest jednak, że strategia wcale strategią nie jest. To momentami bardzo bałaganiarski zbitek diagnoz, definicji, pomysłów. Warto dodać o jeszcze jednym problemie, autorstwie poszczególnych części tzw. strategii. Jak twierdzi Maja Ruszkowska-Mazerant, redaktor naczelna magazynu „Purpose – przedsiębiorczość w kulturze” większość tez znajdujących się w dokumencie to pomysły, które pojawiały się na łamach magazynu „Purpose” przez ostatnie 6 lat.

8 Komentarzy

Filed under Uncategorized